Pobierz transkrypcję w formacie PDF TU |Posłuchaj odcinka TU
Przeczytaj całą rozmowę poniżej
Witam Cię bardzo serdecznie w nowy odcinku podcastu, do którego zaprosiłam Kasię Zajączkowską-Fajto, znaną Ci być może z podcastu Odpowiedzialna Moda.
Ja Kasię poznałam jakiś czas temu, przez Instagram i bardzo ją polubiłam, Bo jest takim moim człowiekiem w świecie mody. I mam tu na myśli, że ona ma to wszystko dobrze przemyślane i kieruje się wartościami, które są mi bardzo bliskie, a do tego ma fenomenalne poczucie humoru. Dlatego niezwykle się ucieszyłam, że przyjęła zaproszenie do tej rozmowy. Podczas której sporo się dowiedziałam i do tego dobrze się bawiłyśmy. I myślę, że Ty też będziesz się z nami dobrze bawiła, choć tematy, które poruszamy w tym odcinku mają różne zabarwienie emocjonalne.
Tak nam się dobrze rozmawiało, że wyszła nam rozmowa trwająca godzinę 20 minut, którą ostatecznie postanowiłam podzielić na 2 części. 2 część ukaże się już za tydzień.
Jeśli masz ochotę przeczytać tę rozmowę pamiętaj, że transkrypcję znajdziesz na TEJ stronie
Jak zawsze zapraszam też na Instagram konto audycji TU.
Jednocześnie jestem super podekscytowana, bo startują nasze spotkania. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej zajrzyj na TĘ stronę.
I mam też inną ekscytującą wiadomość. Pojawiło się już konto na Patronite, gdzie możesz wesprzeć audycję i mnie jako jej twórczynię. SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY. Tu tylko powiem, że dla Patronek poza całymi strumieniami wdzięczności przygotowałam też specjalne podziękowanie.
A teraz już zapraszam Cię serdecznie do wysłuchania rozmowy.
Cześć, Kasia!
Cześć, Agnieszko!
Witam cię serdecznie i zacznę wprost. Dlaczego ty się zajmujesz modą, czym dla ciebie jest moda, co cię w niej zawsze pociągało? I zanim jeszcze ci dam dojść do głosu, to tylko dam ten background, który gdzieś tobie wysłałam, wysyłając pytania i pisząc, że dla mnie świat mody i w ogóle moda jest czymś fascynującym, ale jest jakby takim trochę odrębnym bytem, który, mam wrażenie, nam maluczkim – w sensie mnie, wiesz, bo ja mam też takie podejście: to nie o mnie, to nie do mnie – i jestem bardzo ciekawa, jak to z twojej perspektywy wygląda. Nawet ci pisałam, że ty jesteś takim trochę moim człowiekiem w tym świecie mody. Tak że jestem mega ciekawa tej twojej perspektywy.
Oj, dziękuję ci. Nie wiem, czy się nadaję tak do końca na przewodniczkę, bo moje w ogóle myślenie o modzie bardzo się zmieniło. Pewnie tak jak w ogóle zmieniało się moje życie i ja sama – wszystko płynie i moja przygoda z modą, albo moje obcowanie z modą, taką właśnie spektakularną, taką, która jest marzeniem, jakąś fantazją, to było coś, od czego się zaczęło to myślenie, że to może być branża dla mnie. To znaczy, lubiłam rysować, malować, odkąd pamiętam, już w podstawówce sama się zapisywałam na kółka plastyczne i te takie manualne zdolności, ale też fascynacja kolorem, jakby tym światem sztuki, to było coś, co mi towarzyszyło od dziecka.
Myślałam o tym, żeby pójść na ASP i po prostu zająć się malarstwem, ale w liceum byłam taką dosyć niepewną siebie dziewczyną, więc poszłam karnie na studia bardziej, jakby to powiedzieć, bardziej rokujące, bezpieczniejsze, mało związane z tym, co mi w duszy grało, no ale był to wówczas kierunek modny i ponoć obiecujący, czyli marketing i zarządzanie, no i trafiłam do tej maszynki przyszłych ekonomistów, ale ta moda ze mną była. Zupełnie pochłaniały mnie pokazy mody, które można było wtedy oglądać na Fashion TV, fascynowałam się jakimiś magazynami mody, które się pojawiały albo które można było gdzieś zdobyć te zagraniczne, na przykład w Empiku. Mam taką scenę przed oczami, kiedy pędzę z tego kółka plastycznego, mam w plecaku magazyn mody i po prostu wiem, że to będzie cały rytuał, że dopiero, jak przybiegnę do domu, zrobię sobie herbatę, zamknę się na cztery spusty, zrobię sobie jakieś takie totalnie perfekcyjne warunki, to otworzę i będę wąchać ten papier i po prostu przez następne godziny to śledzić.
Więc moda to był kiedyś dla mnie spektakl, takie obcowanie ze sztuką, z obrazami, jakiś taki bajkowy świat. Zupełnie tego nie przekładałam na codzienność. To znaczy, zawsze lubiłam ubrania, ale jakby to było trochę rozdzielone, to nie było tak, że to…
Nie przeszkadzało ci to?
Wiesz co, nie, bo ja po prostu… To były lata, w których na przykład nie było marek odzieżowych takich dla dziewczyn, dla młodzieży, nikt jeszcze tego nie pamięta. Ja jestem rocznik ’79 i ja swoją sukienkę na komers, czyli na tę imprezę kończącą podstawówkę, ja musiałam ją zaprojektować, a uszyła mi ją moja kochana sąsiadka z naprzeciwka, bo nie było fajnych rzeczy dla dziewczynek, które jeszcze nie mają kobiecych kształtów, jeszcze nie mogą się zmieścić, nie dorosły do tego, żeby się ubrać w te dorosłe ubrania kobiece, a już nie chciałam się też ubierać w rzeczy takie dla dzieci. Więc ten rynek kiedyś nie istniał. W ogóle, tak jak w latach 50. Amerykanie wymyślili młodzież i zobaczyli w niej grupę docelową, tak do Polski w kontekście mody i jakby branży, sklepów i oferty, to przyszło jeszcze później. Więc dla mnie całe liceum, to było oczywiście takie eksperymentowanie z ubraniami, ale moda wtedy to był dla mnie też ten taki zaczarowany świat.
A teraz, po wielu latach, moda to jest dla mnie po prostu takie obcowanie z ubraniami na co dzień. Bardzo fajnie i pisze, i też mówi o tym Karolina Sulej w kontekście swojej ostatniej książki, w której zajęła się ubraniami w obozach koncentracyjnych i zagłady. I tam pojawia się świetne zdanie, że „moda” to nie jest takie słowo zaczarowane i zarezerwowane tylko na czas pokoju, dobrobytu i tylko dla wybranych, tylko każdy z nas jest użytkownikiem mody, bo większość z nas – chyba tylko za wyjątkiem ludzi naprawdę ciężko obłożnie chorych – my codziennie rano coś wkładamy na te swoje cztery litery, więc podejmujemy jakieś decyzje i nie możemy powiedzieć, że jakby moda nas nie dotyczy. Możemy się nie interesować trendami, możemy nie lubić zakupów, ale tak czy siak, zakładając coś na siebie, coś manifestujemy: albo to, że nam zależy, albo że na nie zależy, albo to, że chcemy się ukryć, albo to, że chcemy się pokazać, że chcemy błyszczeć. Dla mnie moda to jest po prostu sposób, w jaki my obcujemy i używamy ubrań. Dzisiaj tak to widzę.
To widzisz, super mi to teraz pokazałaś, bo gdzieś to, co cały czas miałam gdzieś na myśli, czy z tyłu głowy, to było właśnie dla mnie taka – zresztą często charakterystyczna – dwuczęściowość czy też rozbieżność, czyli albo jest ten świat mody i musisz w niego iść, jak już czytasz te magazyny, to potrzebujesz jakby za tym podążać. Albo jesteś tym, nazwijmy to „szaraczkiem”, który właśnie wybiera te bezpieczne ubrania. Bo gdzieś tam, zastanawiając się nad tym pytaniem też i wchodząc w to, ja miałam takie poczucie, że moda czy wejście do tej mody kojarzy mi się z odwagą. Wiesz, ja pamiętam, ja jestem rocznik ’85, ale ja pamiętam pierwsze H&M-y, jakie to było objawienie. I też zaraz będziemy mówić o odpowiedzialnej modzie, ale myślę sobie, że te sieciówki nam otworzyły dostęp wtedy, tak? To było naprawdę objawienie, że można było po prostu coś dostępnego kupić dla siebie i zacząć trochę w tym uczestniczyć.
Natomiast właśnie ta moda kojarzyła mi się z odwagą, której ja nigdy nie miałam, i z tym takim… Wręcz dla mnie to był taki case, że ja sobie sekretnie oglądam, printy, wzory, łączenie. Kupuję w pewnym momencie nawet te rzeczy, ale do wyjścia to ja mam inne ubrania. Po prostu dwie szafy. Nawet, wiesz co, dwa, trzy lata temu skorzystałam z usługi stylistki – to jest też moja przyjaciółka, więc ona mnie znała, ja się zdecydowałam na to – ale ja do niej mówiłam: „Wiesz co, ale ty mi takie dobierz buty do S-Bahna, do tego metra, to ja chcę mieć do S-Bahna płaszcz i buty inne”. I ona na mnie patrzyła, jak na jakąś chorą psychicznie – jakby: „O co ci chodzi, dziewczyno?!”. A dla mnie to było takie, że ja nie chcę zwracać na siebie uwagi. Są miejsca, w których ja bardzo, bardzo, bardzo, bardzo nie chcę zwracać na siebie uwagi. Natomiast mam wrażenie, że tu dotknęłaś bardzo ważnego elementu, że to też komunikujemy modą.
Tak, tak. My nie możemy się wygumkować ze świata. To znaczy tam, gdzie się pojawiamy, tam ubrania, no nie tylko ubrania, w ogóle cały nasz wizerunek mówi za nas. Ja się zawsze jeżę na takie hasła: „Nie szata zdobi człowieka”. No kurczę, zdobi! Zdobi, bardzo często definiuje. A jak nam się właśnie jeszcze wydawało kiedyś, że to jest coś zupełnie nieistotnego, no to naprawdę odsyłam do tej książki o obozach, w której my się dowiadujemy, że ubrania decydowały o tym, czy ktoś przeżyje, czy nie. Jak miałeś dobre buty, to twoje szanse na to, że wyjdziesz żywy z tego środowiska, z obozu wzrastały od razu o kilkaset procent pewnie. Natomiast jak ci się nie poszczęściło, trafiły ci się buty, które były pantofelkami, które się w tym błocie za chwilę rozjechały, no to pierwsze, co ci zagrażało, to tak naprawdę choroba, odmrożenie i tak dalej. Co więcej, nawet tam, w takich granicznych sytuacjach, ubrania nie były tylko czymś, co osłania, okrywa. Tam też powstawały pewne trendy, wiązania tych chusteczek, pewne jakieś pokusy, żeby się trochę odznaczyć od tego tłumu i na przykład postawić kołnierzyk tego swojego pasiaka. To jest niesamowite, że my tej mody potrzebujemy, ale właśnie takiej mody przez małe „m”, tak bym to powiedziała.
Myślę, że coś takiego, jak mówiłaś o tych sieciówkach. Teraz rzeczywiście jest tak, że z mody możemy korzystać wszyscy. Sieciówki wygrały swego czasu i nadal wygrywają u wielu tym, że oferują nam, tłumaczą nam tę dużą modę na tę modę ulicy i na dodatek dają nam ją za niskie, małe pieniądze. W związku z tym każdy może być modny. My możemy sobie wybrać te same kolory, które pojawiły się na wybiegu u Prady. Możemy sobie wybrać podobne fasony, które widzieliśmy u Diora i tak dalej, i tak dalej. Uwierzyliśmy, że moda jest demokratyczna, że moda jest dla wszystkich, i tak się rozpędziliśmy na zasadzie takiego trochę odreagowywania, zwłaszcza my myślę w Polsce, po PRL-u i tych czasach takiego totalnego niedoboru, który ciągle gdzieś mamy, nawet jeśli już pokolenia nowe tego nie pamiętają, to rodzice ich uczą pewnych schematów konsumpcji, które mają jakieś swoje korzenie w tamtych czasach. Więc myśmy się nauczyli, że możemy mieć dużo. I to „dużo” jest dla wielu dużo ważniejsze niż to, żeby mieć dobre rzeczy, żeby mieć fajne rzeczy. Czyli ta ilość poszła nad jakość i tu się zaczęły wszystkie kłopoty, które mamy w świecie związane z modą, związane z tą gigantyczną konsumpcją i nadprodukcją.
Mnie się w modzie podoba to, że ona opowiada jakoś świat i naprawdę zahacza o milion różnych aspektów, więc nie bałam się w podcaście, że zabraknie mi tematów i gości, bo mogę się kręcić dookoła własnej osi i tak naprawdę z każdym, mam wrażenie, mogę rozmawiać o czymś, co dotyka, o tym styku właśnie mody z jego profesją, z jego życiem, z jakimś jego nastawieniem. Myślę, że to jest bardzo fascynujące – taka opowieść o ludziach przez pryzmat rzeczy.
To jest mega ciekawe. No właśnie, widzisz, bo w tym, co mówiłaś, też dotknęłaś takich przekonań. Ja miałam też mocno – albo wyglądasz, albo masz coś w głowie; albo jesteś mądra, albo jesteś ładna. „Nie strój się jak w Boże Ciało” u mnie na przykład w domu było powiedzenia, a z drugiej strony ta moja przyjaciółka, która jest też tą stylistką, to jest osoba, która potrafi w balowej sukni przyjść do podmiejskiej pizzerii na spotkanie. Ona to uniesie. Ja bym tego nie uniosła, bo bym chyba się schowała w tej sukni. Ale to też wynika ze środka, z głowy. I to też, myślę, bierzemy z domu, z przekonań.
Natomiast dla mnie też to, co powiedziałaś, rzeczy, opowiadania o rzeczach, jakby opowiadanie o sobie, opowiadanie historii poprzez skupianie się na rzeczach właśnie, poprzez nazywanie tego modą, dla mnie to było coś, czego ja przez lata nie potrafiłam zrozumieć. Właśnie jak pojawiały się blogerki modowe – zresztą na samym początku one były pogardzane, tak generalnie rzecz biorąc – to było… Ja teraz tak sobie przypominam. W ogóle blogerzy, ale jeszcze blogerki modowe, to były takie dziewczyny, z których się śmiano, przebierają się. A myślę sobie, że te dziewczyny wygrały. Wygrały po prostu tym swoim takim podejściem, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Bo dzisiaj mają ogromne firmy na tym zrobione.
Natomiast właśnie to, co powiedziałaś – płynnie przejdziemy do tej odpowiedzialnej mody, którą się teraz zajmujesz. Tego, że myśmy przeszli od tego braku, poprzez taki nieposkromiony szał. Zresztą jest coś takiego w Polsce, czego ja nie widzę tutaj w Niemczech w ogóle – Niemki są zupełnie inne, jeśli chodzi o ubieranie się, jeśli chodzi o podejście do mody. Poziom dbałości o wygląd w przeciętnym polskim sklepie jest ekstremalnie szokujący. I właśnie to, co powiedziałaś, o tym takim teraz spojrzeniu na to, jakie to ma przełożenie na środowisko, jak ta produkcja, nadprodukcja ma przełożenie. Bo ty też mówiłaś w swoim podcaście, że ucząc mody, zaczynasz od szokujących danych. Bo też uważasz, że projektanci – to na nich spoczywa też ten obowiązek, zresztą to wychodzi gdzieś z danych. I czy się podzielisz z nami tymi danymi, tym właśnie, co powinniśmy mieć gdzieś z tyłu głowy, mając w sobie tę chęć takiego nieposkromionego dostępu do tego, do tamtego, na szybko, na fajnie, na chwilę?
Wiesz co, wielu wątków jakby tutaj dotknęłaś – chyba masz to, co ja w podcastach, że po prostu zadajesz dużo pytań naraz i sobie przetrawiasz to, co zostaje. Mam dokładnie to samo, więc widzę, co to robi rozmówcy 😊.
Właśnie, przepraszam cię, bo ja też gdzieś tam nie chcę ci wchodzić w słowo…
Nie, jest dobrze!
I tak sobie kumuluję te wątki, a potem jakby potrzebuję się odnieść mniej więcej do wszystkich, a jednocześnie mam wrażenie, że… Ciekawe co to robi Słuchaczowi?
Tak, tak, tak, dokładnie 😊. Wiesz co, bo myślę jeszcze o tych blogerkach, o których zaczęłaś mówić. I to jest faktycznie tak, że ta pogarda ona, moim zdaniem, ma takie podłoże głębsze. To nie jest tylko pogarda dotycząca tego, że ktoś zajmuje się czymś tak błahym jak ubranie. Mam wrażenie, że to jest też taka głęboka pogarda dotycząca jednak kobiecości. Czym więcej czytam o świecie z perspektywy właśnie tego patriarchalnego świata i dowiaduję się, ile tam jest jeszcze takich podskórnych, zupełnie nieuświadomionych rzeczy, które nam ten świat zbudowany robi – i to nie tylko robi kobietom, żeby była jasność, patriarchat robi też kuku mężczyznom – ale wydaje mi się, że takie traktowanie ubrań, mody tak właśnie błaho, gardzenie tym, jako czymś takim płytkim i nieistotnym, to jednak jest ściśle powiązane z takim przekonaniem, że to, co ważne, wzniosłe, to to jest męskie i to wymaga jakiegoś heroizmu. Na przykład fizyka jądrowa to jest jakiś kierunek, na który warto iść, ale fashion studies no to już niekoniecznie. I wiesz, studiowanie właśnie antropologii ubioru to jest takie babskie, takie lekkie, takie „do podusi”, a jak trzeba zmieniać świat, no to tutaj przychodzą mężczyźni i robią swoje wojny.
To też jest taka moja ostatnia refleksja. Nawet popatrz, jak my się uczymy historii – historia to są daty, to są wojny, wojska tu, wojska tam, tu bitwa, tu generał jeden, tu generał drugi. Nie mamy równoległej opowieści o tym, jak kobiety, które były w domach z dziećmi, jakie one prowadziły walki – walka o ziemniaka, walka o to, żeby właśnie ubrać te dzieciaki, wyżywić te dzieci, przetrwać, kiedy mąż nie wracał na przykład. Chodzi mi w ogóle o taką narrację, że mamy podzielony trochę świat na ten ważny, taki męski i taki nieważny, błahy, taki trywialny damski. I tu jest wklejona moda – tak jakby ubieranie w ogóle dotyczyło tylko kobiet. Więc wiesz, tutaj się po prostu przy tych tematach i przy tych rozważaniach mi się od razu odzywają te takie, wiesz, poruszasz te feministyczne, coraz bardziej jednak u mnie czułe, struny i myślę, że warto tutaj powiedzieć, że to jest też z tym związane, że to jest ta codzienność, która jest kobieca i ona bywa taka właśnie niedowartościowana. I tak samo krytycznie często widzą ją kobiety nauczone takiego patrzenia.
Dlaczego nie zostałam blogerką? No właśnie dlatego, że wydawało mi się, że to jest takie śmieszne, że to jest takie niepoważne. Więc mimo że mnie to fascynowało, to mnie chyba bardziej fascynowało to na takim meta poziomie niż na takim… Nigdy nie popadłam w jakieś takie szaleństwo przebierania się – chyba też dlatego nie założyłam swojej marki – że ten aspekt mody, który polega na byciu na świeczniku, na takim blichtrze, to nie było nigdy moje. Wolałam z tego tylnego siedzenia modę robić, modą się zajmować i niekoniecznie chodziło o to, żeby to była opowieść: „Me, myself and I”. I myślę, że blogerki chyba to były po prostu dziewczyny, które musiały mieć dużą odporność, grubą skórę, żeby się pokazywać. I myślę, że trzeba było mieć więcej odwagi, niż ja miałam na tamten czas, żeby tak otwarcie się tym zająć i powiedzieć: to lubię, to mi się podoba, w tym wyglądam tak, a w tym inaczej.
Jeszcze tu podejmę tylko ten wątek, żeby potem nie wkraczać z nim. Ale widzisz, to jest bardzo ciekawe, co mówisz i mi tutaj też się odbijają jakieś moje przekonania, bo ja bardzo mocno patrzę z tego punktu takiego, co nam robi kapitalizm – tu już w ogóle wejdziemy, wiesz, w wysokie tony – ale ja też mocno postrzegałam poprzez wybór studiów, co jest ważne, co jest mniej ważne. Dla mnie to zawsze bardzo mocno było połączone z tym, gdzie są pieniądze, za czym idą pieniądze. I żeby było jasne – ja pochodzę z bardzo biednej rodziny, więc oczywiście, że ten aspekt był też jakiś bardzo ważny, być może jeszcze bardziej podbity przez tę biedę.
Natomiast z blogerami – tu muszę jeszcze taką dygresję dodać, żeby tu dodać ten wątek, że ja się śmiałam ze wszystkich blogerów, wiesz, bo dla mnie to było takie… Ja dosłownie pamiętam dziesięć, dwanaście lat temu plus, minus, pracowałam w pierwszej firmie i pamiętam, poszłam na konferencję, na której występowali niejacy blogerzy. I wśród tych blogerów siedziało trzech facetów. Patrzyłam na nich jak na jakieś zjawisko. Wśród nich był niejaki Kominek, znany jako Jason Hunt – nie wiem, czy wszystkim Słuchaczkom będzie znany, ale w tym środowisku on jest znany do dziś – i ja pamiętam, jak tak słuchałam i sobie myślałam, on tam o jakichś Iwonkach mówił, zresztą bardzo szowinistycznie, bo on też na tym wypłynął, tak? Więc ten świat tych męskich blogerów był też bardzo taki, bym powiedziała, osadzony w kulturze wtedy jeszcze bardziej. I ja sobie myślałam: „Hm, człowieku, co ty do mnie mówisz, my tu wiesz, robimy duży portal i w ogóle, a czym ty się zajmujesz w ogóle?”.
I pamiętam, dosłownie rok temu, kiedy na szybko kończyłam kursy kupione Jasona Hunta o blogowaniu, siedziałam w Warszawie akurat i przypomniało mi się tamto i wtedy sobie pomyślałam: „I kto się teraz śmieje? Kto był naiwny?”. Jakby ten facet robił swoje, można się z nim zgadzać, nie zgadzać i dlatego ja mimo wszystko podziwiam i patrzę na Radzką na przykład, z którą ty rozmawiałaś – to są osoby, które konsekwentnie robiły swoje, miały tę odwagę, zająć się tym, co je pasjonuje i czuć, że to będzie rosnąć, że to będzie ten świat przyszłości, że ten rynek będzie się rozszerzał, że będziemy… Bo ja wierzę w to, że zatracamy te granice, że te pokolenia kolejne, z których my się jeszcze śmiejemy – tam millenialsi, co oni wiedzą o życiu. Być może coś stracą, być może się roztrzaskają bardzo mocno o jakieś kryzysy, rzeczywistość – nie mówię tego, że nie. Ale z drugiej strony to są ludzie, którzy poszerzają to pole rzeczywistości właśnie, tego, w jaki sposób można zarabiać pieniądze, w jaki sposób można pracować.
Dokładnie. Wiesz, no cały czas młodzież słyszy, że będzie pracować kiedyś w zawodach, które jeszcze nie istnieją. I wydaje mi się, że nawet te dzisiejsze czasy, te obecne, ta cała pandemia, to jest taka lekcja o zmianie i o dostosowywaniu się, o adaptacji. Tak jak my się musimy teraz zaadaptować z naszymi działaniami, z pracą, z życiem do takiej izolacji, tak samo muszą się zaadaptować biznesy, ale też myślę, że w takiej szerszej perspektywie, już dotykając w sumie sedna, będziemy się musieli wszyscy, już się musimy adaptować do tego, co niesie katastrofa klimatyczna, do tego, że nam się po prostu zmienia Ziemia, zmienia nam się kontekst i to, jak się okazuje, będzie dotyczyło nie tylko jakichś dalekich obszarów, tylko to jest taka nasza codzienność, to wjeżdża. Myślę, że to są takie czasy, które będą bardzo o tym, że trzeba robić swoje, ale robić bardzo często już inaczej, dla kogoś innego, w inny sposób i tak dalej. Ci blogerzy, oni też, w ogóle cała ta branża internetowa, oni teraz trochę wygrali na tym, że jesteśmy wszyscy w onlinach, prawda? Tutaj tego pewnie się nie dało do końca przewidzieć, ale jakby nie było, no to tutaj teraz żyjemy, tak to się układa.
To wiesz co, wracam teraz do tego pytania. W twoim podcaście też bardzo jasno piszesz o manifeście – ja odsyłam, ale z drugiej strony chciałabym, żebyśmy poruszyły tutaj te wątki – bo mówisz też, że ucząc mody, podajesz na początku tym adeptom nowym, zachęconym tym tworzeniem pewnie, podjaranym tym ogniem kreatywności, twórczości, ubierania, wyrażania siebie i innych ludzi, którzy będą to nosić, to podajesz też szokujące dane, bo mówiąc, że mocno ta odpowiedzialność w produkcji spoczywa na projektancie i czy mogłabyś się właśnie tymi danymi teraz podzielić z nami, pokazać nam, co musimy już na ten moment wiedzieć.
Wiesz co, tego jest rzeczywiście dużo. Do niektórych danych trzeba sięgnąć i sobie je przypomnieć, jak ktoś nie ma pamięci do liczb, ale niektóre bardzo zapadają w pamięć. To, co mogę wyrecytować w nocy i co mnie na przykład zszokowało, to to, że właściciel, twórca właściwie, Zary, która należy do tego domu, może nie do domu mody, ale do tej całej stajni Inditexu, pan Ortega, ma na dzień dzisiejszy majątek szacowany na 67 miliardów dolarów. Miliardów. Regularnie jest na szczycie w czołówce najbogatszych ludzi świata. Jednocześnie w branży mody tylko dwa procent pracowników zarabia powyżej tej tak zwanej living wage, powyżej takiego progu właściwie ubóstwa.
Dwa procent? Aż mam ciarki na plecach.
Tak. No więc ja często mówię o tym, że nam się niewolnictwo kojarzy z takimi czasami, wiesz, powstanie Spartakusa, gdzieś tam my jesteśmy od razu przerzucani do początku naszego tysiąclecia, a tymczasem dzisiaj mamy największe w historii współczesne niewolnictwo. Mamy zaangażowane w pracę miliony dzieci – miliony dzieci, które pracują po to, żebyśmy sobie mogli tanio kupować rzeczy w sieciówkach. 20% zanieczyszczenia wody pochodzi z mody, 10% tej globalnej emisji CO2 to też jest produkcja mody, jeden kilogram ciuchów to jest 23 kilogramy gazów cieplarnianych, które oczywiście w bardzo wyraźny sposób ogrzewają nam Ziemię i wpływają na zmiany klimatyczne. Albo, idąc już w kierunku takiego naszego konsumpcjonizmu, w Stanach Zjednoczonych statystycznie osoba tam mieszkająca kupuje 67 nowych ubrań rocznie. To jest to, jak myśmy się rozpędzili. 100 miliardów rzeczy jest produkowanych co roku, 20% pozostaje niesprzedanych i trafia na wysypiska. Albo jeszcze inaczej – 500 lat rozkładają się buty ze sztucznej skóry i torebka. 500 lat. A my potrafimy taką torebkę kupować za grosze. To, że wszystkie dobra drożeją, a inflacja dziwnie omija ubrania. Moda staje się coraz tańsza.
No, to jest ten paradoks.
Tak. Albo taka historia, która mnie na przykład zmroziła i pochodzi z książki „Fashionopolis”, która mówi o tym, że jedna z pracownic na Sri Lance, szwaczek po prostu zatrudnionych lub pewnie nie zatrudnionych, tylko pracujących przy produkcji odzieży, cierpiała na ból zęba, ale z tych jej wypłat nie była w stanie pozwolić sobie nawet na zapłacenie za wyrwanie tego zęba przez dentystę, więc żeby spłacić kredyt, który musiała na to zaciągnąć, po pracy, po tych kilkunastu godzinach, jeszcze przez dwa tygodnie świadczyła usługi seksualne. To są te prawdziwe ofiary mody. No i tak można by było w nieskończoność.
Na przykład 150 milionów drzew jest co roku wycinanych tylko dla wiskozy, dla tej celulozy drzewnej, z której tworzona jest potem wiskoza. Albo to, że miliard zwierząt co roku też jest zabijanych dla mody – dla skór, dla futer, ale też dla pomponików. Bo my czasem myślimy: „No, ja nie noszę futra, to tutaj mam luz”. No dobra, a sprawdzasz, jak kupujesz czapkę z pomponem, czy ten pompon jest naturalny, czy nie, czy po prostu cieszysz się, że jest taki milutki i tak można sobie pomiziać tym pomponem po policzku? I wiesz, no ja po prostu nie mogłam jakoś pomieścić różnych sytuacji, które się działy i pamiętam też swego czasu w sieciówce taką mocną aferę o to, żeby nie używać właśnie naturalnych króliczych futer do wykańczania kołnierzy w puchówkach. Zwłaszcza po tym, jak dowiedziałyśmy się, że najczęściej w Chinach te zwierzęta są obdzierane ze skóry żywcem, bo to gwarantuje, że te futra nie tracą tak szybko włosów. No i powiem ci, że ciężko jest tę branżę wtedy lubić.
Więc, no właśnie, moda to jest pojemne słowo i możemy mówić o modzie, tak jak zaczęłyśmy, o tej po prostu naszej codziennej relacji z ubraniem, ale nie możemy zapomnieć o tym, że to, jak my konsumujemy modę, to się bezpośrednio po prostu przyczynia i przekłada na to, jak działa ta branża. Branża nas nauczyła, że możemy mieć dużo i tanio, a myśmy w to poszli bezrefleksyjnie, no i jakby nie zastanawiając się nad tym tak zwanym prawdziwym kosztem mody. A ten koszt jest po prostu gigantyczny i to, co próbuję robić, to po prostu to jakoś naświetlać, żeby samej z sobą mi było OK. Może nawet jest to jakiś rodzaj pokuty albo zadośćuczynienia za to, co sama też wypuściłam w świat, kiedy jeszcze nie miałam o wielu rzeczach totalnie pojęcia. Bo trzeba powiedzieć, że projektanci – to się oczywiście zmienia – ja marzę o tym, żeby ci studenci, którzy wychodzą ze szkoły i gdzieś miałam okazję się z nimi spotkać, żeby to byli ludzie, którzy jeśli będą robić rzeczy niefajne, to przynajmniej z tyłu głowy będzie im się śniła Zajączkowska 😊.
Tutaj taki czarny humor, patrz, o tych królikach i tych zajączkach, i tu przyśni im się Zajączkowska z tymi królikami obdzieranymi ze skóry 😊. Oczywiście się nie śmieję, bo wiesz, używam śmiechu, żeby trochę spuścić też to napięcie, które się pojawiło, bo to wszystko jest mrożące krew w żyłach…
I tu stawiam trzy ogromne kropki. Ucięłam tę rozmowę, jak już wspominałam 2 część ukaże się już za tydzień. Zapraszam tam rozwiniemy wątek odpowiedzialnej mody czyli co my możemy zrobić jako konsumentki. Porozmawiamy też o modzie dla osób nazwijmy to spoza kanonów czyli plus size, bo to jest mój temat i trochę pozastanawiamy się nad przyszłością mody.
Jak zawsze czekam na Twoje przemyślenia po tym odcinku. Wejdź na konto audycji na Instagramie i dodaj komentarz.
Dowiedz się jak możesz wesprzeć podcast na Patronite TU i jaką niespodziankę przygotowałam dla Patronek.
Do usłyszenia w kolejnym odcinku. Dobrego czasu!
Zostaw Komentarz